Dawno mnie tu nie było. Ale książka już prawie napisana, mieszkanie wyremontowane po zalaniu, a wierzba pod domem odrasta. A przynajmniej nadal się trzyma i zielenieje. Także od września zamierzam wrócić do regularnego newslettera.
Tymczasem, w oczekiwaniu na burzę, która miała przyjść, a wciąż nie nadchodzi, dzielę się z Wami fragmentem artykułu o szpakach, którymi zachwycam się od lat, ale dopiero kilka miesięcy temu wreszcie więcej o nich poczytałam. Okazuje się, że są równie niesamowite, co piękne:
Szpaki to podniebni poligloci. Świszczą, gderają, gwiżdżą, terkocą, piszczą i brzęczą. Czasem po swojemu, czasem jak inne ptaki, a czasem jak czajniki, auta, sąsiadki z bloku, wilki z lasu, wiatr między drzewami, albo źle naoliwione zawiasy. Według ornitologa Chrisa Fearego, każdy męski osobnik ma własny, ulubiony repertuar kilkudziesięciu różnych linii melodycznych i dźwięków, które przeplata, powtarza i miesza na żywo. (…) szpak umie nawet wybadać reakcję widowni złożonej z innych gatunków i dostosować swój występ do potrzeb danej sytuacji. Raz kogoś wystraszy głosem drapieżnika, raz popisze się przed samicą wyjątkową harmonią ruchów i śpiewu, a raz zakamufluje się za pomocą zasłony dźwiękowej przed wrogiem, udając, że to wiatr, a nie szpak, brzmi tuż obok w trzcinie.
Przy czym, jak podkreśla poeta Devin Johnston, szpaki nie naśladują ślepo innych, tylko te cudze głosy przejmują. Miksują. Zmieniają na swoje. „Jak kurz na igle gramofonu”, zniekształcając dźwięki środowiska w jeden autorski, popisowy, ekstrawagancki kolaż, opowiadają o wszystkim ważnym i ciekawym, co w usłyszały i doświadczyły danego dnia. „Tak jak sny przekształcają pozostałości pragnień”, pisze Johnston, tak wieczorami „atmosfera dnia przesiewa się przez śpiew szpaków”.
Chyba, że akurat odlatują na zimę. Wtedy hałasują inaczej. W stadzie. W ławicy. W roju. W motłochu. W chmarze. W chmurze tysięcy, a czasem milionów idealnie zgranych ciał. Ruchomej, wiecznie zmiennej murmuracji – przypominającej raczej symulację komputerową z koncertu techno, niż przelot zbioru żywych, pojedynczych ptaków. „Niczym róża metalowych opiłków zebranych wokół magnesu”, pisze Johnston, szybujące szpaki tworzą razem „czystą żywiołowość” – wijącą się, falującą masę. Tak wielką i rozległą, że widać ją na radarach lotniczych i słychać na kilometry. Bo wrzask tysięcy gardeł i szmer milionów skrzydeł, rozpędzonych nawet do 80km/h, niesie się w powietrzu odgłosem ulewy i burzy. Jak nieludzki sąd boży. Piękna, przytłaczająca apokalipsa według świętego szpaka.
(…)
Od 2007 roku w ramach projektu STARFLAG konsorcjum europejskich ornitolożek, fizyczek, biolożek, ekolożek i inżynierek pracowało nad trójwymiarowym modelem ruchu pewnej rzymskiej murmuracji, co pozwoliło ustalić, że poszczególne ptaki nie zgrywają się wcale z przelatującym najbliżej sąsiadem, lecz nieustannie dostosowują się do sześciu lub siedmiu wybranych osobników, z którymi pozostają w stałym dystansie i kontakcie. Przy czym, jak podkreśla Damien R. Farine z Uniwersytetu w Zurychu, szybujące wspólnie ptaki wcale nie zgrywają się perfekcyjnie, bo uderzają skrzydłami w różnym rytmie.
(…)
Zainspirowany tymi wszystkimi badaniami, pewien zespół naukowy z Włoskiego Instytutu Technologii w Genui postanowił sprawdzić, czy podobna synchroniczność zdarza się wśród ludzi. W tym celu do jednego z laboratoriów prestiżowego uniwersytetu zaproszono 70 osób na wielkie silent disco. Uzbrojeni w słuchawki, z których mogli wybrać do tańca hity Rihanny, Duy Lipy, Whitney Huston czy Michaela Jacksona, ludzie bawili się pod czujnym okiem kamer, które rejestrowały sekwencje ich ruchów, kategoryzując je według form komunikacji niewerbalnej między osobami uczestniczącymi w eksperymencie. Okazało się, tańcząc do własnej muzyki w jednej, wspólnej przestrzeni z innymi, ludzie synchronizowali się z ruchem otaczającej ich ciał, naśladując cudze gesty i sposoby tańca, jednocześnie kiwając głowami i wyrzucając ręce do góry zawsze do rytmu słuchanej akurat piosenki. Chyba, że ktoś zaczynał skakać. Wtedy skakali wszyscy. Każdy do swojego rytmu, ale jednak wspólnie. Rytualnie. W szaleńczej radości współbycia.
Ciekawe, czy szybujące razem szpaki też odczuwają z tego przyjemność?
Chciałabym jeszcze kiedyś napisać dłuższe artykuły o wronach, kawkach i łyskach. A jakie miejskie ptaki Wy lubicie najbardziej? I dlaczego?
(zdjęcie wrocławskiego szpaka z Wiki Commons)